Orfeusz zstępuje na Ziemię
- Dodano:
- Autor: Marek Lyszczyna
- Kategoria: Muzyka
W tę miłą tradycję wpisuje się niewątpliwie zorganizowany przez Instytucję Promocji i Upowszechniania Muzyki Silesia w Bibliotece Śląskiej w miniony wtorek koncert Szkice do
opery - Orfeusz i Eurydyka Christopha Willibalda Glucka. I choć temat utraty bliskiej i ukochanej osoby w sztuce jest wszechobecny (niech za jeden z najbardziej poruszających przykładów posłuży wiszący w Luwrze obraz Atala w grobie Girodeta de Roussy), a mit orficki jest jednym z bardziej przepracowanych mitów w europejskiej kulturze, to trudno zaprzeczyć, że opera Glucka podniosła te motywy do rangi arcydzieła. I choć jak powiedziała Regina Gowarzewska, niezwykle ciekawie i barwnie wprowadzając publiczność w meandry tej historii, później dzieło to zostało zdetronizowane przez operetkę Jacques'a Offenbacha, to osobiście nie mogę się zgodzić na inną detronizację, niż tylko pod kątem popularności. Artystycznie bowiem klasyczne arie Glucka pozostają niedościgłym wzorem.
Udowodniły to swoim kunsztem występujące wtorkowego popołudnia solistki - Anna Borucka w roli Orfeusza, Anna Noworzyn jako Eurydyka oraz Beata Witkowska-Glik jako Amor. Towarzyszyła im zasiadająca przy
fortepianie Halina Mansarlińska. Na szczególną uwagę zasługuje talent Anny Boruckiej, która z wielkim mistrzostwem wykonała trudną, tytułową rolę. Brawa publiczności były tylko potwierdzeniem doskonałego wykonania arii Che farò senza Euridice?. Dla pełnej jasności należy również dodać, że artystki śpiewały polski tekst napisanego przez Ranieriego de' Calzabigiego libretta, co stanowi oczywiście ułatwienie dla publiczności, ale niekoniecznie dla solistki, gdyż słowa mają również swoją melodię i rytm, który często ściśle powiązany jest z muzyką.
Zaprezentowany w Bibliotece Śląskiej repertuar stanowił wybór arii i duetów, dokonany jednak w taki sposób, że przedstawiona akcja miała swój logiczny i dramatyczny sens.
Nie zabrakło najważniejszych wydarzeń przedstawionych w operze: dialogu Orfeusza z Amorem w I akcie, poruszającej arii mającej przebłagać złe Furie i Menady w kolejnym akcie, oraz na koniec niezwykle dramatycznego finału, doskonale rozegranego przez Annę Borucką i Annę Noworzyn. Mimo absolutnego minimalizmu inscenizacji (choć na uwagę zasługuje charakteryzacja Eurydyki - która naprawdę poruszała martwym pięknem ukochanej powstałej z grobu) obu artystkom udało się stworzyć niezwykłe wprost napięcie emocjonalne, które ukazało cały dramatyzm sytuacji kochanka niemogącego spojrzeć na swoją ukochaną.