Końska dawka poezji
- Dodano:
- Kategoria: Proza i poezja
"Końska dawka poezji" – słowa Bartłomieja Majzla są w stu procentach adekwatne do sytuacji, jaka miała miejsce kilkanaście godzin temu... W piątkowy wieczór, w Jazz Klubie Hipnoza, zebrała się bowiem spora grupa artystów, którzy czytali... i jeszcze większa tych, którzy ciekawi byli ich twórczości.
23 listopada odbył się kolejny, osiemnasty Spęd Poetycki "Na Dziko". Poeci, którzy sformowali te grupę w latach dziewięćdziesiątych, znów mieli swoje święto. Wojtek Brzoska, Radosław Kobierski, Bartłomiej Majzel, Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk, tylu dzikich literatów się zebrało i w takiej kolejności czytali oni swą poezją. Skromnie, bo po jednym utworze. Gości mieli, Drodzy Czytelnicy, i to nie byle jakich.
![]() |
![]() |
![]() |
Gdy ucichły brawa nadszedł czas na artystów z zagranicy. Jako pierwsi na scenę weszli artyści ze Zjednoczonego Królestwa: Zoe Skouldind (poetka) oraz Alan Holmes (muzyk), którzy przygotowali surrealistyczny performance słowno muzyczny: Muzeum znikających dźwięków. Jako że tworzą w języku angielskim organizatorzy zadbali o to, by nie zabrakło tłumaczenia. Zadania tego podjęła się Julia Fiedorczuk, która odczytywała je wprost ze sceny współtworząc dziwny spektakl.
Przekładu wymagał również odczyt poetki zza wielkiej wody, amerykanki Elizabeth Willis. Ponoć nadwiślański kraj bardzo jej się spodobał, a Ars Cameralis swą nazwą i splendorem zainspirował ją do napisania wiersza "Wiedźma". Został on odczytany jako ostatni. W taki oto sposób zakończono literacką część Spędu.
Z racji tego, że Zbieg był "Na Dziko", szalony był też zespół, który swym koncertem uświetnił spotkanie. Deuter, jedna z ciekawszych i znamienitszych polskich grup punk-rockowych (wokalista i lider grupy – Paweł "Kelner" Rozwadowski powiedział, że prezentują poezję krzyczaną) dał naprawdę dobry koncert.
Dynamika spotkania wzrastała więc z minuty na minutę, by eksplodować falą oszczędnej, acz hipnotyzującej swą żywiołowością muzyki.
Od kilkunastu lat Trupa "Na Dziko" prezentuje swój dorobek na festiwalu Ars Cameralis. W Hipnozie pojawiło się, według moich pobieżnych informacji, ponad sto osób. Sporo? Odnoszę wrażenie, że tak. To bardzo dobrze świadczy nie tylko o poezji, ale i ludziach. Dowodzi tego, że poezja ma sens. Jej tworzenie nie kończy się na szufladzie biurka. Więcej, są ludzie jej łaknący i, co było widać gołym okiem, nie jest ich tak mało, ani nie chowają się po kątach.
Mam tylko nadzieję, że o słowie pisanym będzie się mówiło coraz więcej i więcej! W Katowicach od wielu lat, w tej dziedzinie kultury, aż tak dużo się nie dzieje. Owszem, niemal co tydzień są spotkania poetyckie w Domach Kultury... Ale prawie nikt o tym nie wie. Oko Miasta też nie chwali się gośćmi. Nawet o Bibliotece Śląskiej cicho...
Może Trupa "Na Dziko" znów ruszy w miasto?
Zbieg poetycki NaDziko, Jazz Club Hipnoza, 23.11.2012;